poniedziałek, 20 lutego 2012

nieproszony gość

strasznie mi jakoś dziś nostalgicznie, markotnie... a może tak już będzie w każdy poniedziałek?
apatia przyszła wczoraj wieczorem i nie puszcza, pokazałam jej drzwi, ale siedzi naburmuszona i ani myśli wychodzić.....
czuję się jakaś przytłoczona, przytłumiona...jakbym stała obok siebie
stoję, patrzę i nie widzę... nie widzę żadnych rozwiązań, same pytania, opcje, opcje, opcje...
kiedyś się śmiałam, że jedyne w moim życiu co jest pewne, to właśnie opcje...

za nic się nie mogę zabrać, a lista zaległości wydłuża się niemiłosiernie
dwa lata było dobrze i mam nadzieję, że nic nie wraca...nie teraz!
może to ten koczowniczy tryb życia, który prowadzę od dekady?
kiedy wreszcie poczuję się gdzieś "u siebie"?
może nadmiar obowiązków i poczucie wyzysku?
może newralgiczne zmiany w życiu prywatnym?
może wiosna?
mogę zgadywać, ale prawdy nie poznam
muszę poczekać, przeczekać, może się uda, może odejdzie....
położę się, może ona też zaśnie i przestanie mi siedzieć na ramieniu, bo tak bardzo mi ciąży, że aż się garbię....