zasłuchana w dźwięki i słowa czuję, że cała jestem tą piosenką...
ze słowami Jana Wołka, muzyką Krzysztofa Ścierańskiego i wykonaniem Grażyny Łobaszewskiej
Kiedy od ciszy pęka głowa
Żadne zdrowaś, żadna łza
Lecz dajmy słowu dojść do słowa
Rozminować co się da
Który to dzień czy miesiąc już cichej wojny
Tylko rzeczy wiążą nas i utarty podział ról
Głęboki cień i Anioł Stróż niespokojny
Zgięty w pas, wśród minowych żyje pól
Wściekła złość, gorzki żal, słony ból
Wiec dajmy słowu dojść do słowa
Póki w głowach nikły blask
Może się uda nie zwariować
Boże prowadź, uwierz w nas
W tym naszym dnie jest drugie dno, grząskie błoto
Tu już nie ma walki wręcz i ustały burze krwi
Mawiałeś, że milczenie to ponoć złoto
Czemu więc tak jak ołów ciążą Ci
Nasze dni, martwe dni, ciche dni
Nasze dni, martwe dni, ciche dni
W tym naszym dnie jest drugie dno, grząskie błoto...
środa, 30 listopada 2011
wtorek, 29 listopada 2011
w jednej drużynie
Żeby tylko umysł grał w tej samej drużynie, co ciało… żeby mnie nie zdradzał, nie odchodził, kiedy go najbardziej potrzebuję, wspierał… nie ma gorszego koszmaru niż niemożność dotarcia do siebie i jednoczesna tego świadomość…
niedziela, 27 listopada 2011
moje słowa w podzięce za Twoją obecność
Z listopadowego listu do przyjaciela...
...nie martw się niczym, na wszystko przyjdzie czas, chociaż wiem, że są chwile, że nadchodzi zwątpienie i obawa, że kiedyś jednak przyjdzie nam zadowolić się namiastkami…ale nie ma co rozmieniać się na drobne i "maleć w kim", trzeba po prostu cierpliwie czekać i wierzyć…To jest bardzo ciężkie i czasami deprymujące…dużo też zależy do tego, jakiego typu ludźmi jesteśmy… jedni wierzą w tzw. połówkę jabłka, cierpliwie czekają i wierzą w taką „M”, która scali ich z marzeniami, stworzy transcendentną energię pozwalającą trwać w szczęściu i spełnieniu… to rodzaj ludzi, którzy boją się lub nie chcą ryzykować, ludzi, którzy starannie ważą każde słowo, milion razy przemyślą całą zaistniałą sytuację nim podejmą jakiekolwiek kroki…wszystko chcą sprawdzić, upewnić się, lękają się spłoszyć tę delikatną i czarowną chwilę…Ta grupa wyznaje zasadę, że nie można przeżywać tego wszystkiego ciągle od nowa, nie wierzy w powtarzalność wielkiego uczucia… uważa za nie fair, gdy mówi się
te same słowa ciągle komu innemu, gdy odwiedza się te same miejsca, słucha tej samej muzyki, tak samo spędza wakacje, porusza w rozmowie te same tematy…jest jednak grupa osób, która lubi i chce przeżywać stan zakochania permanentnie, która potrafi za każdym razem oddawać się teoretycznie w całości…Łatwo przychodzą jej słowa, obietnice, zapewnienia…Po pewnym czasie wypowiadają je już praktycznie bezwiednie, nie skupiając się właściwie nad ich znaczeniem… Ludzie należący do tej grupy nie zastanawiają się nad tym, jakiego spustoszenia emocjonalnego mogą dokonać w psychice drugiego człowieka… Wystrzegam się pustych słów, obietnic bez pokrycia, zapewnień z ograniczonym terminem ważności… W dzisiejszym świecie bardziej opłaca się być rozważnym niż romantycznym…nie ma już miejsca na podniosłe słowa, uczucie bólu egzystencjalnego czy retoryczne pytania o sens wszystkiego, co nas otacza… ludzie stawiają na piedestale soma a nie psyche, zapominają, że to osłabia i wyniszcza od środka… jeśli nie poświęcimy odpowiednio sporej uwagi na tę uczuciową część naszego życia to jedynymi pokrzywdzonymi będziemy my sami, jak długo żyjemy dla kogoś tak długo istniejemy, odnajdujemy się w drugiej osobie dając Jej siebie, o nic nie pytamy, nie stawiamy wymagań, warunków, terminów- po prostu dajemy nie oczekując niczego w zamian, tylko bezinteresowna lokata kapitału uczuciowego jest lukratywną inwestycją… Nie możemy poddawać się w dążeniu do naszych ideałów, nie traćmy z oczu marzeń i zamierzeń… przeważnie wszystko, na czym nam najbardziej zależy przychodzi w najmniej spodziewanym momencie…wierzę w to, że każdemu pisane jest szczęście, staram się nie używać wielkich kwantyfikatorów, słowa „zawsze” i „ nigdy” nie tylko niepotrzebnie generalizują, ale są też bardzo zimne- czasami chcemy je słyszeć, ale we mnie wzbudzają przede wszystkim nieufność –
„zawsze będę…”, „nigdy Cię…" etc. To jest tak, że marzysz o tym by to usłyszeć, ale kiedy to już następuje to masz mętlik w głowie, kłębią się pytania całkowicie gmatwające klarowność sytuacji…chcesz się radować i boisz się…Dlatego mimo iż to niepewne wolę słowa – „jesteś dla mnie w tej chwili…” Ludzie pragną gwarancji na wszystko, nawet na uczucia, a może w szczególności na nie…Ale tak na dobrą sprawę, to co nam daje taki rodzaj zabezpieczenia? Nie można nikogo do niczego zmusić, zresztą czy wymuszone uczucie miałoby jakąkolwiek wartość?
poniedziałek, 21 listopada 2011
wstydliwie zawstydzona...
15.11.2011
Bo dziś mnie spala wstyd za każde z moich słów
Wypowiedzianych byś odwrócił się
Bo dziś mnie spala wstyd za każdą z moich ról
Odegranych byś zauważył mnie
Bo dziś mnie spala wstyd
Za każdy dawny krok
Podjęty by dogonić cię
wtorek, 8 listopada 2011
leczę się rumem i czasem...jednak czas potrzebuje coraz więcej czasu z upływem czasu...
Myślę o Tobie na spacerze z psem
Gdy pod stopy lecą kasztany
Kiedy zalewam kubek herbaty z rumem
Gdy na koncercie ma dłoń szuka twej
Myślę o Tobie wywieszając pranie
I gdy piekę szarlotkę
Myślę wciąż bo boli mniej
Niż próby zapomnienia...
Najbardziej boli tęsknota za tym
Czego się nigdy nie miało..
środa, 2 listopada 2011
menu uczuć
Nie pytaj mnie jak Cię kocham
Bo to jak pytać o rozmiar wszechświata
Nie dopytuj jak Cię pragnę
Gdyż żar ten może spopielić nasze serca
Nie wnikaj czy to na zawsze
Bo tylko niepewni własnej wartości
Potrzebują gwarancji
Bierz, gdy daję
I nigdy nie oddawaj
Bo je złamiesz
wtorek, 1 listopada 2011
Parasolka nie chroni od łez..
Przelewają się uczucia przez serce i duszę, łączą, tworzą nowy byt....nawet zarys opowiadania potrafią stworzyć...
"Doskonale zdawał sobie sprawę , że
jest czuła na słowa, że właściwie dobranymi może ją wynieść na szczyt bądź
strącić w odmęty zapomnienia…nie wahał się wykorzystać tego narzędzia. Nie
mogła mu zarzucić wyrachowania, zakładać, że chciał ją skrzywdzić… sama
przecież kiedyś uważała, że prawdziwe są tylko słowa i uczucia danej chwili…. Z
biegiem czasu zaczęła zauważać, że często jednakże prócz ładunku emocjonalnego
nie niosą niczego więcej, nie niosą ze sobą prawdy… są zwykłym buntem,
nietolerancją na nasze uczucia w danej chwili albo akceptacją zachcianek… w
szczególności te słowa nocne i okraszone procentami… nie można do nich
przywiązywać wagi, więc dlaczego tak boli, gdy okazują się tylko kaprysem,
fantasmagorią?
Role się odwróciły. Nie pamiętała
dlaczego kiedyś ich relacja rozmyła się jak we mgle… jakiś urywek rozmowy zza
oceanu…Początkowo pragnęła pocieszenia i impulsu do zmian w swoim obecnym
życiu… wmówiła sobie, że tylko on może jej pomóc… człowiek dobry, bratnia
dusza, na drugim końcu tęczy, sam w niezdefiniowanej sytuacji…takie spotkanie
zagubionych kochanków, bez ustalania zasad, bez wymagań… może nie podołała,
może nie potrafiła właściwie określić swoich współrzędnych, swoich potrzeb, bo
nie śmiała mieć oczekiwań……
**
„Nie zapomnij swojej parasolki”
powiedział dość letnio, gdy przekraczali próg jego mieszkania. Skojarzyło się
jej to z uwagą o zostawionej na umywalce szczoteczce do zębów, kierowaną przez
mężczyzn do przypadkowych kochanek, których numerów telefonu nie chcą nawet
zapisywać. Zlikwidować ewentualny pretekst do powrotu.
Bo przecież nie chodziło o deszcz.
Tego deszczu, który zalewał jej duszę i sprawiał, że nie mogła wydobyć z siebie
dźwięku nie mógł przecież słyszeć. W jej głowie jednorazowo wirowały wszelkie
możliwe emocje, tak skrajne, że ich tarcie rozstrzeliwało jej serce iskrami.
Tyle chciała powiedzieć, wyjaśnić, chciała go zatrzymać, chciała by ją wziął.
Wziął całą, tak jak stała, z lękami i radościami, siłą i słabością, z jej
potencjalną do niego miłością. Wiedziała, że nie cofnie czasu, że nie przewidzi
wszystkiego, ale po raz pierwszy w życiu czuła ogromną potrzebę by postawić
wszystko na jedną kartę i zaryzykować, przestać nieustannie kalkulować. Jak
bezbronne szczenię, jak małe dziecko, szukała wskazówki, najmniejszego znaku.
Wpatrywała się w jego oczy, by móc nosić ten obraz pod powiekami przez następne
dni, miesiące, lata….tak jak kiedyś…
Niedojrzałość emocjonalna… zbyt
dobrze znała jej definicję by sobie pozwolić na typowe dla niej destrukcyjne
zachowania, chociaż każdą komórką pragnęła wykonać ruch, który mógłby
usprawiedliwić przeszywający ją ból…..Tak jak zeszłej nocy, gdy poszła do baru
z nieznanym mężczyzną, bo wiedziała, że taniec nieposkładanych myśli nie
pozwoli jej skosztować spokojnego snu….
Czuła paraliżujący głód, głód
kontaktu z nim, głód jego słów i ciała. Im bardziej okazywał się niedoskonały,
tym bardziej pragnęła się nim nasycić. Nie chciała wiele, kilku chwil więcej w
jego ramionach…. Chwil, które pozwoliły jej przypomnieć sobie, że jest zdolna
do odczuwania, że chce nie tylko dawać ciepło, że i ona pragnie je otrzymać…
pragnęła oddać mu całe swoje wewnętrzne słońce.
Kiedyś napisała „uczucie wypalające
od środka nie jest darem”. Zapamiętał ten wers. To był klucz do jej serca. Tym
razem zamknięto je od zewnątrz…… "
Subskrybuj:
Posty (Atom)